PRZY STOLE Z KRÓLEM. JAK UCZTOWANO NA KRÓLEWSKIM.. • Książka ☝ Darmowa dostawa z Allegro Smart! • Najwięcej ofert w jednym miejscu • Radość zakupów ⭐ 100% bezpieczeństwa dla każdej transakcji • Kup Teraz! • Oferta 14461365434

Traudl Junge pochodziła z rodziny wyznającej nacjonalistyczne poglądy, a sama była urzeczona nazistowską retoryką W wieku 22 lat zaczęła pracować jako sekretarka Adolfa Hitlera. Gdy wojska hitlerowskie zaczęły odnosić klęski, Führer udał się do schronu razem z najbliższymi współpracownikami. Traudl Junge towarzyszyła mu do końca Po wojnie spisała swoje wspomnienia, w których przyznała się do winy, iż nie zdawała sobie sprawy ze skali tragedii, za którą odpowiadał jej szef Więcej takich historii znajdziesz na stronie głównej Traudl Junge zaczynała pracę u Adolfa Hitlera jako 22-latka. Początkowo była zafascynowała swoim szefem, jednak gdy po wojnie wyszły na jaw zbrodnie, których się dopuścił, nie mogła pogodzić się z faktem, że była częścią skrzętnie zaplanowanej przez niego machiny śmierci. Polecamy: Jaś Fasola zagra Adolfa Hitlera? Traudl Junge u schyłku życia wydała wywiad-rzekę "Z Hitlerem do końca". Opisała w niej pierwsze dni spędzone w gabinecie Adolf Hitlera oraz przebieg swej kariery. "Nauczyłam się przyznawać do tego, że w 1942 r., jako 19-latka, młoda i ciekawa życia, byłam zafascynowana Adolfem Hitlerem, że był on sympatycznym zwierzchnikiem i odnosił się do mnie po przyjacielsku, a zarazem po ojcowsku, że z całą świadomością, tłumiąc w sobie ostrzegawczy głos niemal do samego gorzkiego końca, chętnie przebywałam u jego boku. Po ujawnieniu zbrodni popełnionych przez tego człowieka do końca życia będzie mi towarzyszyło poczucie, że jestem współwinna" - przyznała. Dlaczego Traudl Junge została sekretarką Hitlera? Dlaczego młodziutka dziewczyna zaczęła wierzyć w wizję Adolfa Hitlera? Jak to możliwe, że będąc jego bliskim współpracownikiem, nie zdawała sobie sprawy z potworności jego działań? Okazuje się, że zło może przybierać przeróżne postacie. Również te, które na pierwszy rzut oka wydają się być dobrotliwym wujkiem. Gertruda "Traudl" Junge (z domu Humps) urodziła się w 1920 r. w Monachium. Dorastała w domu, w którym panowały nacjonalistyczne poglądy. Jej ojciec był członkiem partii NSDAP, głoszącej antysemickie i antybolszewickie hasła. Gdy Adolf Hitler doszedł w Niemczech do władzy w 1933 r. dla wielu ludzi było to wielkie święto. Dla rodziny Humpsów również. "W mojej szkole i generalnie w całym kraju dojście Adolfa Hitlera do władzy traktowano jako wyzwolenie. Wierzyliśmy, że Niemcy znów mogą mieć nadzieję. Poczułam wtedy wielką radość. Zostało to w szkole przedstawione jako punkt zwrotny w losach ojczyzny. Istniała szansa, że niemiecka pewność siebie może się na nowo umocnić... Wcześniej duch narodowy był stłumiony, a po tym wydarzeniu odnowił się, na co ludzie zareagowali bardzo pozytywnie" - napisała Traudl Junge w swojej książce. Resztę artykułu znajdziesz pod materiałem wideo: Traudl Junge dołączyła do "Ligi Niemieckich Dziewcząt", która zrzeszała młode Aryjki w wieku od 18 do 21 roku życia. Założycielka organizacji tak opisała jej misję: "Zadaniem naszej Ligi jest wychowanie młodych kobiet do przekazywania wiary narodowo-socjalistycznej i filozofii życia. Są to dziewczyny, których ciała, dusze i umysły są w harmonii, których zdrowie fizyczne i zrównoważona natura są wcieleniami tego piękna, które pokazuje, że ludzkość jest stworzona przez Wszechmogącego... Chcemy wyszkolić młode kobiety, które są dumne, wiedząc, że pewnego dnia zdecydują się dzielić życie z walczącymi mężczyznami. Chcemy u nas dziewcząt, które bez zastrzeżeń wierzą w Niemcy i Führera, co sprawi, że zaszczepią tę wiarę w sercach swoich dzieci. Wtedy narodowy socjalizm, a przez to same Niemcy, będą trwać wiecznie" - brzmiał komunikat. "Zachowywał się wręcz jak ojciec" Traudl Junge wierzyła żarliwie w hasła głoszone przez organizację. Choć pasjonowała się tańcem, postanowiła poszukać pracy w służbie państwu. Znalazła posadę w Kancelarii Nowej Rzeszy, a stamtąd trafiła wprost do biura Adolfa Hitlera. "Hitler miał dwie sekretarki. Fraulein Wolf i Fraulein Schroeder były jego pracownicami i stałymi towarzyszkami przez ponad 10 lat. Stres i napięcie związane z życiem dostosowanym do napiętego grafiku Hitlera wpłynęły na ich zdolność do sprawnego funkcjonowania, podobnie jak ich postępujący wiek. Pewnego dnia Hitler chciał podyktować dokument. Fraulein Wolf źle się czuła, Fraulein Schroeder była w teatrze w Berlinie. Był wściekły, gdy odkrył, że nie było nikogo, kto mógłby mu pomóc. (...) Stwierdził, że trzeba zatrudnić młodszą sekretarkę, aby zdjąć część ciężaru z barek obu weteranek. I tak pod koniec listopada 1942 r. do gabinetu Naczelnego Wodza wezwano 10 młodych dziewcząt" - czytamy w książce "Z Hitlerem do końca". W grudniu 1942 r. Führer wyznaczył Traudl Junge, by jako pierwsza poddała się testowi dyktowania. Dziewczyna przypadła mu do gustu i nie zrobiła błędów podczas pisania, więc powiedział swojemu bliskiemu współpracownikowi, Albertowi Bormannowi, że może odprawić pozostałe kandydatki. W swojej książce kobieta tak opisała, jak czuła się, zaczynając pracę w biurze Adolfa Hitlera. "Miałam 22 lata i nic nie wiedziałem o polityce, nie interesowało mnie to ... Przyznam, że fascynował mnie sam Adolf Hitler. Był dla mnie miłym szefem, zachowywał się wręcz jak ojciec, przyjaciel. Celowo zignorowałam wszystkie ostrzegawcze głosy we mnie i cieszyłam się, że mogę trwać u jego boku również do samego końca. Nie chodziło o to, co mówił, ale o sposób, w jaki mówił i jak to robił. Nigdy nie rozumiałam, jaki miał wpływ na nas wszystkich. Czasami, kiedy wyjeżdżał gdzieś bez nas, było prawie tak, jakby ktoś wyssał z pomieszczeń całe powietrze... Brakowało jakiegoś istotnego elementu, bez niego żyliśmy w próżni" - wyznała. Pracując dla Adolfa Hitlera, Traudl Junge poznała swojego przyszłego męża. Mężczyzna był oddanym służącym Führera. By mogło dojść do zalegalizowania związku para musiała poprosić o zgodę swojego szefa. Sekretarka zdradziła, jak zareagował Hitler. "Dowiadując się o naszych planach matrymonialnych, Hitler powiedział: »Cóż, z pewnością mam pecha z moim personelem. Najpierw Christian poślubia Datę (...), a teraz Traudl też mnie zostawia i zabiera ze sobą mojego najlepszego lokaja. Na szczęście Ty, Traudl, na razie zostaniesz ze mną. Twój mąż upiera się, że chce iść na front, a kiedy będziesz na niego czekać, możesz dalej dla mnie pracować«” - wyznała w swojej książce. Traudl Junge Ceremonia ślubna odbyła się w czerwcu 1943 r. Małżonkowie spędzili ze sobą cztery tygodnie, a następnie zostali rozdzieleni, gdy mąż Traudl Junge udał się na front. Od tamtej pory mieli się już nigdy się nie zobaczyć. W sierpniu 1944 r. mąż Traudl Junge zginął w Normandii. Smutną wiadomość swojej sekretarce przekazał sam Führer. 16 stycznia 1945 r. Adolf Hitler i jego najbliżsi współpracownicy przenieśli się do podziemnego bunkru. Sytuacja na froncie nie sprzyjała armii niemieckiej, a Führer doskonale zdawał sobie sprawę, że klęska jest blisko. Pod koniec kwietnia Armia Czerwona znajdowała się jedynie kilometr od kryjówki wodza. Chociaż przegrana była nieunikniona, Hitler nalegał, aby jego żołnierze walczyli na śmierć i życie. Nieustannie wysyłano instrukcje z rozkazami egzekucji, które miały być wykonane na wycofujących się dowódcach wojskowych. Wtedy też zaczęły pojawiać się sugestie, że sam Hitler powinien spróbować uciec. Führer odrzucił jednak ten pomysł, obawiając się możliwości schwytania. Dotarły do niego plotki o tym, że wojska radzieckie planowały zamknąć go w klatce i paradować z pojmanym wodzem ulicami Niemiec. Aby uniknąć upokorzenia, Adolf Hitler postanowił popełnić samobójstwo. 28 kwietnia 1945 r. Traudl Junge spisała ostatnią prywatną i polityczną wolę, a także testament Hitlera. Wódz pozostawił cały majątek partii nazistowskiej. Śmierć Adolfa Hitlera 28 kwietnia 1945 r. Adolf Hitler poślubił swoją partnerkę, Evę Braun. Była to smutna uroczystość, bo obydwoje wiedzieli już, co ich czeka. Małżonkowie postanowili popełnić razem samobójstwo. Hitler przetestował najpierw pigułkę cyjankową na swoim owczarku alzackim, Blondi. Podobno namawiał Evę Braun, by wybrała życie, jednak ona była nieugięta. Tak samo postąpił najbliższy współpracownik Hitlera - Joseph Goebbels. W swojej książce Traudl Junge tak opisała ostatnie chwile wodza III Rzeszy: "Nagle… rozlega się dźwięk wystrzału, tak głośny, tak blisko, że wszyscy ucichamy. Odbija się echem we wszystkich pokojach... Ochroniarz Hitlera, Rochus Misch, opowiedział mi: »Wszyscy czekali na strzał. Spodziewaliśmy się tego… No i przyszedł strzał. Heinz Linge zabrał mnie na bok i weszliśmy do środka. Zobaczyłem, jak Hitler osunął się przy stole. Nie widziałem krwi na jego głowie. I zobaczyłem Evę leżącą obok niego na sofie - w biało-niebieskiej bluzce z małym kołnierzykiem. (...) Miłość Evy do niego, jej lojalność były absolutne - co niewątpliwie dowiodła pod koniec«" - pisała Traudl Junge. Foto: Bettman / Getty Images Adolf Hitler Wielu obecnych w bunkrze współpracowników Hitlera również zdecydowało się iść w ślady wodza i popełnić samobójstwo. Reszta salwowała się ucieczką. Wśród tych drugich była również Traudl Junge. Kobietę aresztowano dopiero, gdy dotarła do Berlina. W wyniku procesu denazyfikacyjnego zakwalifikowano do tzw. IV grupy, w której znajdowali się bierni członkowie ruchu nazistowskiego. Nie postawiono jej nigdy żadnych zarzutów. Po wojnie spisała swoje wspomnienia, jednak chcący odciąć się od horroru wojny Niemcy nie byli nimi zainteresowani. W latach 70. kobieta udzieliła wywiadu, który spotkał się z zainteresowaniem opinii publicznej, a w 2002 r., przed samą śmiercią, wydała obszerną książkę "Z Hitlerem do końca", w której rozliczyła się ze swoją przeszłością. Znalazło się w niej poruszające wyznanie: "Oczywiście, że cały horror, o którym usłyszałam podczas procesu w Norymberdze o sześciu milionach Żydów, dysydentach czy ludziach innych ras, którzy zostali zabici, wstrząsnął mną głęboko. Ale wtedy jeszcze nie byłam w stanie zobaczyć w tym związku ze swoją przeszłością. Uspokajałam się myślą, że nie jestem osobiście za to odpowiedzialna i że nie wiedziałam o skali tego. Ale pewnego dnia, kiedy przechodząc obok tablicy upamiętniającej Sophie Scholl przy Franz-Joseph-Strasse zobaczyłam, że ona była w moim wieku i że została stracona w roku, w którym zaczęłam pracować dla Hitlera. Wtedy dopiero zrozumiałam, że młodość nie jest żadnym usprawiedliwieniem i że mogłam odkryć prawdę. Trzeba wsłuchiwać się w głos sumienia. Nie trzeba, nawet w przybliżeniu, tyle odwagi, ile by się wydawało, do przyznania się do błędów i wyciągnięcia z nich wniosków. Po to się przyszło na świat, żeby zmieniać się, ucząc" - dodała. Źródło: Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco z życiem gwiazd, zapraszamy do naszego serwisu ponownie!

Rozmowy z Hitlerem. Hermann Rauschning Wydawnictwo: Aletheia historia. 418 str. 6 godz. 58 min. Szczegóły. Inne wydania. Kup książkę. Zbiór rozmów, jak zazwyczaj, powinien mieć dwóch autorów-rozmówców. W tym wypadku autor wszakże jest jeden. Hermann Rauschning (1887–1982),niemiecki historyk i muzykolog, działał w latach

Home Książki Powieść historyczna Przy stole z Hitlerem Międzynarodowy bestseller oparty na prawdziwej historii z czasów II wojny światowej. Rodzice dwudziestosześcioletniej Rosy Sauer odeszli, a jej mąż Gregor walczy na wojnie. Zubożała i samotna podejmuje decyzję opuszczenia rozdartego wojną Berlina, by zamieszkać z teściami na wsi. Wydaje jej się, że znajdzie tam schronienie. Pewnego ranka do drzwi pukają esesmani, aby oznajmić jej, że została powołana do bycia testerką Hitlera: trzy razy dziennie ona i dziewięć innych kobiet udają się do tajnej siedziby Hitlera w Wilczym Szańcu, aby próbować jego potraw, zanim on to zrobi. Zmuszone do jedzenia tego, co mogłoby je zabić, degustatorki zaczynają dzielić się na dwie grupy: fanatyczki lojalne Hitlerowi oraz kobiety takie jak Rosa, upierające się, że nie są nazistkami, pomimo że każdego dnia ryzykują własne życie dla Hitlera. W pewnym momencie wszyscy zaczynają się zastanawiać, czy stoją po złej stronie historii. Przy stole z Hitlerem budzi prowokacyjne pytania o współudział w zbrodniach, poczucie winy i przetrwanie. Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni. Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie: • online • przelewem • kartą płatniczą • Blikiem • podczas odbioru W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę. papierowe ebook audiobook wszystkie formaty Sortuj: Podobne książki Oceny Średnia ocen 6,2 / 10 342 ocen Twoja ocena 0 / 10 Cytaty Powiązane treści
Przy stole z Hitlerem by Rosella Postorino and a great selection of related books, Przy Stole, Used (12 results) You searched for: Title: przy stole. Edit your
PRZY STOLE Z HITLEREM Autor: POSTORINO ROSELLA Wydawca: WYDAWNICTWO Miejsce i rok wydania: 2019-10-02 Ilosc stron: 336 Oprawa: MIĘKKA ZE SKRZYDEŁKAMI Wymiary: 135x205 ISBN: 978-83-2807-138-4 Międzynarodowy bestseller oparty na prawdziwej historii z czasów II wojny światowej. Rodzice dwudziestosześcioletniej Rosy Sauer odeszli, a jej mąż Gregor walczy na wojnie. Zubożała i samotna podejmuje decyzję opuszczenia rozdartego wojną Berlina, by zamieszkać z teściami na wsi. Wydaje jej się, że znajdzie tam schronienie. Pewnego ranka do drzwi pukają esesmani, aby oznajmić jej, że została powołana do bycia testerką Hitlera: trzy razy dziennie ona i dziewięć innych kobiet udają się do tajnej siedziby Hitlera w Wilczym Szańcu, aby próbować jego potraw, zanim on to zrobi. Zmuszone do jedzenia tego, co mogłoby je zabić, degustatorki zaczynają dzielić się na dwie grupy: fanatyczki lojalne Hitlerowi oraz kobiety takie jak Rosa, upierające się, że nie są nazistkami, pomimo że każdego dnia ryzykują własne życie dla Hitlera. W pewnym momencie wszyscy zaczynają się zastanawiać, czy stoją po złej stronie historii. Przy stole z Hitlerem budzi prowokacyjne pytania o współudział w zbrodniach, poczucie winy i przetrwanie.
Tłumaczenia w kontekście hasła "przy stole" z polskiego na niemiecki od Reverso Context: przy okrągłym stole, przy tym stole, przy jednym stole, miejsce przy stole, przy stole negocjacyjnym

Opublikowano: 2014-10-16 10:21:07+02:00 · aktualizacja: 2014-10-20 11:07:20+02:00 Dział: Polityka Polityka opublikowano: 2014-10-16 10:21:07+02:00 aktualizacja: 2014-10-20 11:07:20+02:00 Fot. M. Czutko Trzy godziny gorącej dyskusji, szczelnie upchana siedziba Fundacji Republikańskiej, a w rozmowie mnóstwo wątków historycznych, politycznych i politologicznych. Pod hasłem „Samobójstwo? II Wojna Światowa a polityka polska” w środowy wieczór w Warszawie odbyła się bardzo ciekawa debata między Piotrem Zarembą a Rafałem Ziemkiewiczem, w której udział wzięli również Jacek Karnowski, Piotr Semka, Piotr Skwieciński, Robert Mazurek i przybyli czytelnicy. Relacja wideo z całej, trzygodzinnej debaty ma ukazać się niebawem (umieścimy ją na portalu) - my prezentujemy skrót środowej dyskusji. Siłą rzeczy jest on nieprecyzyjny i zapewne lekko chaotyczny, za co z góry przepraszamy. Punktem wyjścia rozmowy były „rewizjonistyczne” tezy Ziemkiewicza (a także, w pewnej części, Piotra Zychowicza), którzy postulują zrewidowanie „mitów” o polskiej historii i przekonują, że w 1939 roku trzeba było wybrać sojusz z Adolfem Hitlerem lub - w wersji mniej ostrej - przynajmniej spełnić jego postulaty.. CZYTAJ WIĘCEJ: Pragmatyzm w wersji Ziemkiewicza: „Trzeba było oddać Gdańsk Hitlerowi!” Dyskusję rozpoczął Rafał Ziemkiewicz, dystansując się od pojęcia „rewizjonisty historii”. Autor książki pt. „Jakie piękne samobójstwo” przekonywał, że trzeba na nowo spojrzeć na naszą historię, zwłaszcza tę związaną z II wojną światową. Nie czuję się dobrze z łatką rewizjonisty, wolałbym obóz realistów. Jaki widzę sens w pisaniu historii II wojny światowej w nowy sposób? Każde pokolenie musi poznać swoją historię i napisać swoją na nowo. Od 25 lat żyjemy w kraju, który jest wolny i chciałbym, by ten stan wolności trwał dłużej. To znaczy, że musimy wyciągnąć lekcję z przeszłości. (…)_ Po roku 1945 prawda historyczna nam nie była potrzebna prawda, ale mit, który pozwoliłby przetrwać bardzo ciężki czas. My żyjemy w oparach tego mitu – który mówi, że II wojna była rozegrana z naszej strony właściwie, bo ocaliliśmy honor, a nic więcej nie dało się zrobić — mówił, zaznaczając, by polską historię i polski los w II wojnie światowej trzeba przemyśleć na nowo. Jak? Analizując II wojnę światową, najprościej spojrzeć na fakty. Myśmy w tej wojnie skupili wszystkie siły na walce z Niemcami. Polska straciła 6 mln obywateli – to były głównie elity, straciliśmy Warszawę i kilka innych miast, wreszcie - co najważniejsze - straciliśmy niepodległość — wyliczał. Dodał, że walcząc z Niemcami kierowaliśmy się zasadą „kapitału krwi”, który trzeba oddać za kraj. Polska została potraktowana tak samo jak inne kraje regionu: jak Czechosłowacja, jak Rumunia, Bułgaria i Węgry. Nasze 6 mln obywateli, cała nasza krew, to Powstanie Warszawskie – dla owych trzech panów w Teheranie warte było zero. Cały nasz „kapitał krwi” okazał się kapitałem w walucie kompletnie niewymienialnej. Tę lekcję trzeba przetrawić — zaznaczył. W opinii Ziemkiewicza trzeba również na nowo przeanalizować przyczyny wybuchu II wojny światowej i ataku hitlerowskich Niemiec na Polskę. Częścią winy za taki stan rzeczy obarczył polskie władze i ich decyzje. Do kwietnia 1939 roku Adolf Hitler nie zamierzał atakować Polski. Jego plany zakładały marsz na Francję, a potem być może na Wielką Brytanię. (…) Polska dwukrotnie proponowała powstrzymanie rozrostu potęgi Niemiec – ta propozycja wojny prewencyjnej została odrzucona. I o to w roku 1939 następuje przełom, ponieważ Hitler, który kierował się argumentem o samostanowieniu narodów, przestaje i zajmuje Czechosłowację — mówił. Przypomniał przy tym, że Czechosłowacja była czwartym eksporterem broni w ówczesnym świecie. W tej politycznej grze, zdaniem Ziemkiewicza, polscy rządzący zupełnie się nie odnaleźli. Zostaliśmy frajerem. Trzeba o tym rozmawiać w kategorii błędu – to nie był gest straceńczy, romantyczny. (…) Tragedia roku 1939 polegała na tym, że polityka prowadziła do wojny, a władze nie robiły nic, by kraj przygotować do wojny. W lipcu-sierpniu rozpoczyna się improwizacja. Mam swoją teorię – uważam, że tę politykę prowadzono w sposób z przekonaniem, że wojna nie wybuchnie, a jeśli wybuchnie, to jakoś tam damy sobie radę z Niemcami — oceniał. Kilkakrotnie podkreślał motywy swojej pracy na tym gruncie. Po latach pięćdziesięciu Polska znowu jest i ten temat wraca – jeśli nie przemyślimy tej historii, to będziemy skazani na ponoszenie kolejnych klęsk — zakończył. Swój referat wstępny Piotr Zaremba również rozpoczął od pewnego określenia terminów, którym posługujemy się w dyskusji. Zacznę od sporu o pojęcia, jak nas nazywać. Prowadzący użył słów „rewizjonista” - „tradycjonalista”. Nie wiem, czy istnieje kanoniczna formuła interpretacji dziejów Polski od 1939 roku. Twierdzenie, że jesteśmy reprezentantami wizji, że trzeba ruszyć z szabelką na Hitlera, nie pojawia się w poważnych tekstach — zaznaczył. Publicysta „wSieci” przekonywał, że obóz tzw. „tradycjonalistów” - wbrew obiegowym opiniom - komplikuje sytuację i nie sprzedaje gotowych rozwiązań co do 1939 roku. To Ziemkiewiczowi zarzucił brak realizmu w myśleniu i pisaniu o historii. To jest kwestia tego, czy jednym wytrychem da się otworzyć historię mlecznej drogi prowadzącej do szczęścia polskiej historii. Jeśli wykwitem realizmu ma być opowieść, jak byłoby fajnie, gdybyśmy z Hitlerem zdobyli Moskwę, a później zasiedlibyśmy przy stole rokowań jako czwarte mocarstwo, to chcę być romantykiem. Ale to szaleństwo, fantasmagoria i rojenie kogoś, kto nie wie, co mówi — przekonywał. Zaremba podkreślił przy tym, że Ziemkiewicz w swojej krytyce rządzących Polską nie podaje alternatywnych scenariuszy na to, jak miała zachować się Polska w 1939 roku. Rafał nie opowiada nam wizji zdobywania Moskwy, tylko urywa historię. To dziś też nastąpiło. Mieliśmy cały katalog opowieści, co źle się działo do 1939 roku, a nie mieliśmy ani słowa, jaki jest scenariusz alternatywny. (…) Polacy nie muszą dowiadywać się, w jak fatalnym byliśmy położeniu w 1939 roku. Nikt nie snuł wizji, że wybraliśmy drogę prowadzącą do szczęścia. Cała koncepcja rewizjonistów jest koncepcją leżących na ziemi rozwiązań po które nie sięgnięto, bo rządzili nami idioci — wyliczał. Zaremba przekonywał, że sojusz sowiecko-niemiecki był bardzo trudny do przewidzenia - wbrew temu co pisze dziś duet Ziemkiewicz-Zychowicz. Jeżeli ktoś twierdzi, że to było do przewidzenia, to wszyscy oszaleli. Przeciętny dyplomata, lider amerykański, francuski czy polski, nie przewidzieli paktu Ribbetrop-Mołotow, bo uważano z aksjomatu, że to sprzeczności nie do pogodzenia — tłumaczył. Podkreślił przy tym, że „w jakiejś mierze była to słuszna logika”, co pokazał rozwój II wojny światowej. Te krytyki przypominają pretensje z lat PRL. To się intelektualnie nie broni. Nie jestem entuzjastą sanacji i Polski przedwrześniowej, natomiast nie będę opowiadał historii, że to byli frajerzy, którzy nie zauważyli oczywistych rzeczy — tłumaczył. Zaremba mówił również o sprzecznościach w myśleniu Ziemkiewicza o historii. Odebrałem Twoją książkę jako tezę, ze należało zrobić coś więcej niż niewłączenie się w wojnę. Że oddajemy Gdańsk i nas zostawiają. Chodzi o strategiczny wybór – to było pytanie, czy wchodzimy w sojusz z Hitlerem. (…) To była gra o wejście Polski do paktu skierowanego przeciwko Rosji — mówił. Zdaniem Zaremby jedna z głównych tez dyskusji sprowadza się do odpowiedzi na pytanie, czy powinniśmy być sojusznikiem Hitlera. Granie na czas było grą na Hitlera. Były dwie drogi dla Polski, o czym miał świadomość Beck. To albo wybór konfliktu z Niemcami, oporu wobec roszczeń Hitlera, albo wybór pójścia z Hitlerem. Pojawia się kilka pytań: o alternatywny scenariusz, usłyszałem go od Zychowicza: to intelektualnie rozklekotany, zakładający cuda i zbiegi okoliczności scenariusz — tłumaczył. Nawiązał przy tym do forsowanej przez Ziemkiewicza tezy o tym, że w polityce nie ma moralności i nie można stosować tej kategorii do oceny wydarzeń z przeszłości. Nie sądzę, by każda decyzja dot. polityki międzynarodowej nie podlega ocenom moralnym, ale nawet jeśli to przyjąć, to pozostaje kryterium skuteczności — mówił Zaremba. Nawiązał przy tym do wydanej niedawno książki Piotra Gursztyna o rzezi Woli. CZYTAJ: „Rzeź Woli” Piotra Gursztyna to ważna książka. Autor mówi o niej: to dopiero początek upamiętniania tej nierozliczonej zbrodni Zaremba przekonywał, że jedną z konsekwencji „pójścia z Hitlerem” w 1939 roku byłoby wzięcie odpowiedzialności między innymi za zbrodnie hitlerowskich Niemiec na wschód od naszych granic. Weźmy pod uwagę, że bylibyśmy współodpowiedzialni za te zbrodnie. Mnie to moralnie przeraża, ale zastanawia, jakie byłyby tego skutki. Nie kupuję zręcznego, ale erystycznego chwytu: zobaczcie na Węgry czy Rumunię. My tam nie leżymy. (…) Czy my, uwikłani w zbrodnie Hitlera, łatwo byśmy się z tego wykręcili? — zastanawiał się Zaremba. I dodawał, że już teraz płacimy gigantyczną scenę za jedno – że na naszych ziemiach odbył się Holokaust. Publicysta pytał, jak wyglądałaby dzisiejsza ocena Polski, gdybyśmy wzięli prawdziwą współodpowiedzialność za niemieckie zbrodnie. Czy nie zapłacilibyśmy ceny większej niż Węgry? Czy (kilkadziesiąt lat później - dop. mf) nie pojawiliby się zacni panowie, którzy opowiedzieliby historię idiotów Becka i Rydza-Śmigłego, którzy podjęli decyzję o pójściu z Hitlerem? — pytał dziennikarz. Wskazał przy tym na jeszcze jedną nieścisłość w podejściu „rewizjonistów” - na to, jak potoczyłyby się losy II wojny światowej, gdybyśmy poszli ramię w ramię z Hitlerem. To jest albo gra na zwycięstwo III Rzeszy – ale trzeba to powiedzieć otwarcie, albo zadać pytanie, kiedy mieliricbyśmy wyjść z tego sojuszu? Przed mordem i Holokaustem na wschodzie? Może ochronilibyśmy własnych Żydów, ale na wschodzie też ich mordowano — mówił. Ziemkiewicz przyznał, że jednym z rozważanych przez niego scenariuszy jest właśnie zwycięstwo III Rzeszy przy współudziale Polski. Gdyby Hitler zamiast wchodzić do Sowietów jako ubermensch wziął jakiegokolwiek pociota Romanowów i trójkolorową flagę jako przyprowadzający prawowitego cara, to po pierwszych klęskach lud rosyjski sam wytłukłby komunistów — ocenił. I wrócił do krytyki polskich władz przed wojną. W opinii Ziemkiewicza podstawowy błąd polskiej polityki zawiera się w słowach Rydza-Śmigłego, że nie oddamy „ani guzika”. Polityka nie polega na tym, że musimy mieć wszystko, albo giniemy. Kto stawia sprawę w kategoriach wszystko albo nic, przegrywa wszystko. Co nas kosztowało przyjęcie ultimatum Hitlera? Byłby to tylko cios dla polskiego prestiżu. (…) Co myśmy mogli w polityce zagranicznej? Przyjąć zachodnie gwarancje? Przyjąć sowieckie gwarancje? Albo w ten czy inny sposób dążyć do bloku, który będzie walczył z komunistami. Czy przyjęcie tego paktu w 1939 byłoby kapitulacją? Tak, ale należało skapitulować, bo wtedy nie było innego wyjścia — przekonywał. Jak mówił, Polska miała szansę na wcześniejszy opór przeciwko działaniom Hitlera, ale nie zdecydowała się na to. Późniejszy sprzeciw był bezsensowny. Gdybym miał gdybać, to zaznaczam moment, gdy była zwrotnica. Francja, która sekundowała Wielkiej Brytanii w polityce proniemieckiej, chciała uniknąć Monachium i oddania Sudetów hitlerowcom. Dlatego w 1938 namawiała nas, byśmy przystąpili w obronie Czechosłowacji. Wtedy należało walczyć z Hitlerem. (…) Wtedy jeszcze teoretycznie była szansa walki, ale myśmy wtedy podjęli inną decyzję — krytykował Ziemkiewicz. Odnosząc się do argumentów Zaremby o alternatywnych scenariuszach, Ziemkiewicz przyznał, że nie może ich wskazać. Wszystko - jego zdaniem - byłoby jednak lepsze od tego, co stało się z Polską po 1939 roku. Nie wiem, jakby było dalej, ale byśmy istnieli. Decyzja z kwietnia 1939 roku oznaczała, że przestawaliśmy istnieć. (…) Są tutaj pewne istotne sprawy również co do dalszego przebiegu wojny, ale nie ma moralności w polityce. Moralność nie decyduje o decyzjach politycznych. Jaka moralność stała za umową jałtańską, albo w Teheranie? — ironizował. Ziemkiewicz mówił, że to zwycięzca wojny określa „moralne” uzasadnienia swoich działań. Czy Francja albo Holandia brały współudział w Holokauście? Brały. Tam nie było Generalnego Gubernatorstwa, ale krajowe rządy kolaboranckie, które robiły listy Żydów, pakowały do wagonów. Kto im to dziś wypomina? Nikt, bo oni się liczyli i liczą się do dzisiaj. My straciliśmy wszystko i się nie liczymy — ubolewał. I dodawał: Nie ma znaczenia, kto naprawdę był umoczony w Holokaust – kryterium jest inne, Bóg jest po stronie silniejszych batalionów — mówił. Zaremba zwrócił jednak uwagę, że gdyby III Rzesza wygrała - jak zakłada Ziemkiewicz - to nie byłoby wówczas odpowiedzialności za Holokaust. Ziemkiewicz kontynuował: Argumentem brązowników historii jest „gdyby…” - gdyby to było, to byłoby jeszcze gorzej. Ja się nie odnoszę do gdyby, ale odnoszę się do tego, co powinni robić Polacy w 1939 wiedząc, co się dzieje w 1939 roku — tłumaczył. Odpowiadając, Zaremba wrócił do braku alternatywnych scenariuszy u Ziemkiewicza: Nie zarysowałeś scenariusza, bo nie jesteś w stanie tego zrobić. Mówisz, że nie należało zrobić konkretnych rzeczy – i nad tym warto dyskutować – natomiast jeżeli mówi się, że wszystko było źle, to nie mogę kogoś takiego zwolnić od konieczności przedstawienia scenariusza alternatywnego. „Doszlibyśmy do pewnego punktu, a potem by się zobaczyło”. Ty gdybasz, stawiając zarzuty Beckowi, zakładając, że oni powinni gdybać — punktował. I dodawał: To jest konstatowanie, że byliśmy w fatalnej sytuacji w 1939 roku – wszyscy to wiedzą. (…) Ale trzeba powiedzieć, co Polska dalej powinna robić. Jest kilka pęknięć cząstkowych: mówisz, że Polska skierowałaby Hitlera na Zachód. Ale co by z tego wynikło (o ile by do tego doszło)? Jego obsesją był wschód, on by tu wrócił i to dość szybko. Hitler pokonałby prawdopodobnie Francję i zmusił Weilką Brytanię do pokoju – po to, by zwrócić się ku Rosji. Dano by nam trochę czasu, ale czasu na co? Mieliśmy się zbroić, byśmy byli jako silniejsi jako sojusznicy Hitlera? — zastanawiał się publicysta „wSieci”. Zaremba mówił również o odpowiedzialności za Holokaust. Jego zdaniem trzeba zwracać przy tym uwagę na specyficzne położenie Polski, które uniemożliwiłoby uniknięcia odpowiedzialności. Co do Holokaustu – przepraszam, ale to że jesteśmy atakowani za Holokaust nie mając za niego odpowiedzialności, pokazuje, że nie ma sensu porównywać nas z Francją czy Holandią. Polska jest w innym miejscu historycznym, Polska jest solą w oku Niemcom i Rosji. Polsce nie wybaczono by tego jak Francji — zaznaczył. I ponawiał pytanie o odpowiedzialność za wojnę, która by się inaczej zakończyła. Czy powinniśmy grać na zwycięstwo Hitlera do samego końca wojny? Zwycięstwo komunizmu po wojnie było czymś straszliwym dla Polski, ale jeśli III Rzesza wygrałaby definitywnie, to kilkadziesiąt lat koegzystencji komunizmu ze światem wolnym mogłoby okazać się nie najstraszniejszym rozwiązaniem — tłumaczył. I nawiązał do mocno krytykowanego przez Ziemkiewicza sposobu myślenia o historii w kategoriach moralności i słuszności ruchów z tego punktu widzenia. Wracamy do moralności – to nie jest tak, że należy wierzyć jak mała dziewczynka politykom, którzy kierują się moralnością, natomiast to nie oznacza, że my jako zbiorowy podmiot nie mamy myśleć kategoriami, w czym uczestniczymy. (…) To jest pochwała wszystkich najstraszniejszych rzeczy, to wizja nazistowska albo komunistyczna. Jeżeli nie bierzemy tego elementu pod uwagę, jeśli możemy zawsze i z każdym, to czuję się zaniepokojony. Nie chodzi tylko o geopolitykę, ale wybór mniejszego zła — zaznaczył. Zaremba powołał się przy tym na tezę Tony’ego Judta, który napisał, że Polacy mieli kłopot, że nie chcieli być ani hitlerowscy, ani komunistyczni. To niewygodna sytuacja, ale ja nie przyjmę oferty „wywracamy całą naszą narrację emocjonalną” po to, by powiedzieć, że powinniśmy pójść z Hitlerem i zwyciężyć z III Rzeszą — podkreślił. Ziemkiewicz odcinał się, mówiąc, że nie można porównywać, czy gorszy był Hitler czy Stalin. Nie byłoby niczym straszniejszym, gdyby Polacy byli przepędzeni ulicami Moskwy, a Czterej Pancerni okazaliby się z Waffen SS. (…) Hitler nas nie chciał wymordować. Hitler chciał odreagować wzgardzone zaloty z lat 1937-1938 — ocenił. Wrócił przy tym do swojej koncepcji polityki jako gry pozbawionej moralności. Zdaniem Ziemkiewicza polskie elity polityczne w latach 30. były po prostu mentalnie niegotowe do odpowiedzialnych działań. Polityka to jest gra – ona zawsze była grą, i wtedy też była grą. Wszyscy grali według zasad tej gry, i one się nie zmieniły od czasów Bismarcka czy Talleyranda. Elity polityczne Zachodu doskonale to wiedziały. Churchill był praktórymś wnukiem Churchilla, wodza z przełomu XVII i XVIII wieku. To całe gangsterstwo i cyniczna polityka były wpisane w brytyjską politykę. (…) Polaków nie było w całym XIX wieku, Polacy nie rozumieli tej gry. My graliśmy w zupełnie coś innego. Tam grano w pokera, a my uprawialiśmy moralną sytuację. I dlatego wylądowaliśmy tam, gdzie wylądowaliśmy — zaznaczył. Odniósł się również do wątku wybuchu Powstania Warszawskiego. Ludzie starszego pokolenia mają zaburzoną optykę. W 1944 roku nie było do podjęcia dobrej decyzji. Czasem trzeba grać, a każdy ruch jest zły. Trzeba wybrać ten najmniej zły, by grać dalej. Ale brak decyzji jest najlepszy niż jakakolwiek decyzja — ocenił. W jego opinii polscy przywódcy z 1944 roku powinni zabronić Powstania - nawet jeśli ludzie mieliby ich nienawidzić za tę decyzję. To nie jest tylko lekcja polityki międzynarodowej, ale polskiej niedojrzałości polegającej, że Polacy dali sobie wmówić, że jesteśmy wielkim mocarstwem. Mieliśmy świra, że jesteśmy taką potęgą, że będziemy zdobywać kolonie. To lekcja, z której nie wynika, by powiesić Becka, ale to lekcja o tym, że jeśli zgodzimy się z tezą tradycjonalistów: nic się nie dało zrobić, to będzie to oznaczyło, że rację mieli ci, którzy mówili, że Polska to bękartem Traktatu Wersalskiego — mówił. Zaremba odpowiadał: Oni mogliby odpowiedzieć, że wcale nie byłoby przesądzone, że Anglia i Francja się nie ruszą. Zakładasz, że istnieją konstytutywne fakty, które nie mogłyby pójść w inną stronę — mówił. Podkreślił, że przywódcy przedwrześniowej Polski wybrali pewien scenariusz. Z tak postawioną tezą nie zgodził się Ziemkiewicz: W czerwcu 1939 dostali raport polskiego wywiadu, który przedstawiał siłę Niemiec. I zachowali się tak, jakby Hitler tylko straszył — przekonywał. Zaremba odpowiadał: Mówię o założeniu, że nie byli w stanie przewidzieć, że Francja i Anglia się nie rusza. Mogły się ruszyć. To błąd intelektualny – Ty twierdzisz, że są pewne rzeczy do przewidzenia, a w innych mogło się zdarzyć wszystko. (…) To grzech pychy – założenie, że człowiek kilkadziesiąt lat później, wyposażony w komplet informacji, jest w stanie tamtym ludziom udzielić lekcji, że powinien wszystko przewidzieć. W innych sprawach ten sam człowiek zwalnia ludzi z przewidywania czegokolwiek — mówił. Podczas dyskusji po rozmowie Piotr Semka zwrócił uwagę na pewną naiwność w myśleniu Ziemkiewicza: Wiara w to, że po Gdańsku nie sięgnięto by po Górny Śląsk i Pomorze jest bardzo naiwna. (…) Jeśli mówisz, że po Piłsudskim byli sami kretyni, to ci, którzy by zostali, oddając Gdańsk, byliby jeszcze słabsi — zaznaczył. Ziemkiewicz odpowiadał jednak, że nie mogło być gorzej, bo w 1939 straciliśmy jakąkolwiek podmiotowość i „inni bawili się nami jak chcieli”. Głos zabrał też Piotr Skwieciński: Jestem o tyle realistą, że jestem krytycznego zdania o rządzie przedwrześniowym i całym ówczesnym społeczeństwie polskim. Można mówić o pewnej megalomanii. (…) Rafale, mówisz jednak, że należało dopuścić do tego, by Hitler ruszył na Zachód. Co to znaczy? To znaczy dopuścić do tego, by starł w proch naszych jedynych realnych i potencjalnych sprzymierzeńców. Oni nie byli wrogami Polski — przypomniał publicysta „wSieci”. Ziemkiewicz odparł, że „fałszywy sojusznik jest gorszy niż wróg”, z czym nie zgodził się Skwieciński. Nie byli wrogami Polski, nie dążyli do likwidacji państwa polskiego jak Hitler czy Stalin — tłumaczył. Ziemkiewicz odbijał piłeczkę, przekonując, że „Hitler nie dążył do likwidacji państwa polskiego”. Skwieciński przypominał jednak, że Niemcy prędzej czy później rzuciliby się na Polskę. Niemcy wchodzili do wojny pałając żądzą mordu, a to się tylko pogarszało. Nie byłoby inaczej, gdyby toczyli tę wojnę z Polską jako ich sojusznikiem — ocenił. Przypomniał również, że w Związku Sowieckim w pewnej mierze obawiano się polityki francuskiej i włączenia Paryża do wojny, mając na uwadze I wojnę światową. Ziemkiewicz odpowiadał: Francuzi sami mówili, że nie pójdą do wojny. Nie ukrywali, że Francja jest gotowa działać tylko częścią sił. Rydz-Śmigły pytany, dlaczego odrzucono francuską ofertę w 1938 roku w obronie Czechosłowacji, odpowiedział, że wszyscy wiedzieli, że Francja się nie ruszy. Nagle w 1939 roku nabrali nadziei, że będzie inaczej? — ironizował. Po zajęciu Pragi zmieniło się postrzeganie świata, sam to mówiłeś — ripostował Skwieciński. Ziemkiewicz zaznaczał jednak, że Hitler nie chciał zrównania Polski z ziemią: Hitler usiłował stworzyć marionetkowe państwo polskie, dopiero sprzeciw Stalina spowodował, że przeszedł na wariant Generalne Gubernatorstwo. (…) Wasze myślenia oparte jest na argumentacji, że skoro się stało, to znaczy, że było dobrze. Według mnie gorzej być nie mogło — mówił. Argumentował przy tym, że gdyby nie walka z niemieckim najeźdźcą, to Armia Krajowa walczyłaby z wprowadzaniem stalinizmu. Gdybyśmy byli sojusznikami Hitlera, to nie byłoby Armii Krajowej — zauważył Zaremba. W dyskusję włączył się również Jacek Karnowski. Nie doceniamy, że dla Polski najgorsza byłaby samotna śmierć. To, że udało się rozpętać II wojnę światową w skali europejskiej można postrzegać jako jakiś rodzaj sukcesu. Oczywiście – przyszła okupacja, ale wyobrażenie tej okupacji było czymś niemożliwym, spodziewano się raczej powtórki z lat 1914-1918, co było racjonalne. Tymczasem na ziemię zstąpił szatan, to była wyjątkowa sytuacja w dziejach ludzkości — mówił redaktor naczelny „wSieci”. I kontynuował: Rafał Ziemkiewicz mówi, że Hitler nie chciał mordować Polaków. To jest takie założenie, że skoro mówił o Żydach, to mówił na serio, ale o Polakach żartował. To nie jest prawda. Polityka Hitlera była jednak wyjątkowo symetryczna z tym, co zapowiadał. Los Polaków byłby taki, jak mówił. Wy się bawicie. Ale wyobraźmy sobie, że przegrywamy idąc z Hitlerem. I oto połowa Polek została zgwałcona, mamy granice sprowadzone do Kongresówki, kawałka Wielkopolski i Krakowa. I co wówczas robiłby Rafał Ziemkiewicz? Pisałby w 2014 roku, że Beck był debilem, bo nie wykorzystał szansy na rozpętanie wojny, że nie wykorzystał gwarancji brytyjskich. I dowodziłby równie lekko: że przecież staranne badania archiwów zachodnich wykazały, że Francuzi podnieśli o pół stopnia alarm na linii Maginota, że Brytyjczycy ogłosili mobilizację dwóch dywizji w Szkocji, a zdolny angielski inżynier opracowywał już silnik do Spitfire, który dałby aliantom przewagę nad Messerschmittami… Można bez końca snuć takie prognozy. Ale to nie jest poważne. Szczegóły są więc ważne, ale jednak wtórne wobec sprawy zasadniczej. Bo wielu ludzi boli co innego. Dotykamy w tej dyskusji sedna narodowego etosu i narodowej tożsamości. I takie tezy, które można pewnie omawiać na seminariach akademickich, trzeba w dyskusji publicznej stawiać niezwykle odpowiedzialnie. A wasz obóz, który wszedł w to z taką furią, odpowiedzialnością się nie wykazuje. Dekonstruujecie tożsamość Polaków - a innej nie mamy - co przy słabości państwa i elit jest wyjątkowo niebezpieczne — ocenił. Karnowski mówił przy tym, że tego typu sposób myślenia burzy niemal całą politykę historyczną budowaną z mozołem w ostatnich latach: Doszliśmy do tego, że polityka historyczna kontrelit polega na wielkiej wyprawie na wzburzony na ocean na jakiejś naprędce skleconej tratwie. Zysków z waszej eskapady nie widać, widać za to straty, widać, że zostaniemy poturbowani. Zużywacie zasoby, nie gwarantując nic w zamian. Mówicie, że my głosimy mity. To nie są mity – to w rozumieniu społecznym również ważne zasoby. Prawo do moralnego mówienia, że byliśmy po słusznej stronie, jest dziś równie cenne jak złoto. — przekonywał. Karnowski mówił przy tym, że tego typu „realistyczne” scenariusze podkopują polską tożsamość: Czy państwo żydowskie debatuje o źródłach Holokaustu? Państwo żydowskie na Holokauście buduje nowoczesną tożsamość. (…) Podjęliście się działań niezwykle szkodliwych i nieodpowiedzialnych. I ja pytam: co wy dziś robicie w szeregach opozycji? Gdybyście zapytali Tuska, jaki jest głębszy sens jego działania, to odpowiedziałby wam tak: jesteśmy słabi, nie możemy działać samodzielnie, nie możemy się stawiać, trzeba trzech pokoleń, by się wzmocnić, a dziś nie można podskakiwać. Powiedziałby to samo, co postulujecie w odniesieniu do 1939 roku./ — ocenił. W odpowiedzi Ziemkiewicz kpił, że naczelny „wSieci” prezentuje logikę w stylu „Kto za tym stoi i komu to służy”. To nieuczciwy pastisz moich słów. Coś, co szkodzi Polsce, niekoniecznie wiąże się ze spiskową teorią — odpowiadał Karnowski. Ziemkiewicz kontynuował: Uważam, że lansowanie patriotyzmu wariackiego jako jedynego modelu wyrządza Polsce szkodę. To temat na długą debatę, ale przytoczę jeden fakt: od wielu lat w badaniach, jakie cechy przypisuje się poszczególnym politykom, jest jeden polityk, którego określa się patriotą: to Jarosław Kaczyński. To niekwestionowany sukces – natomiast nie przekłada się to na wyborcze zwycięstwo. Gdyby się przekładało, to Tusk byłby świetnym patriotą i zabiera narracje, które się opłacają. Jak pokazują wyniki wyborów – to nie jest droga do serc Polaków. Model patriotyzmu oparty na legendzie II wojny światowej jest nieatrakcyjny dla większości Polaków. To zrozumiałe – bo 90% społeczeństwa jest plebejskie, któremu usiłuje się wtłoczyć mit szlachecki. Anachroniczny jest model patriotyzmu, który wy głosicie: kochajcie nasz kraj, bo jest problemem. On nie rozwiąże problemu, ale jest problemem — mówił Ziemkiewicz. Jak dodawał, polska sytuacja obecna nie jest sytuacją przypominającą tę międzywojenną, ale raczej tę z końca XIX wieku. To społeczeństwo, które przypomina społeczeństwo po powstaniu styczniowym. Wtedy udało się zrobić z awansu społecznego Polaków coś, co dało sukces w 1918. Polska prawica od 1989 roku żyje w złudzeniu, że to społeczeństwo z Sienkiewicza. (…) Ci, którzy są uważani za patriotów, nie wygrywają wyborów. Albo się pogodzimy jak Jarosław Marek Rymkiewicz, że większość Polaków się nie liczy i j…ł ich pies, albo musimy zastanowić się nad polską duszą i na nowo sformułować jej tożsamość — stwierdził publicysta „Do Rzeczy”. Piotr Zaremba zwrócił uwagę na jeden z wątków poruszonych przez Ziemkiewicza. Trochę się przyznałeś – Ty nie mówisz, że masz racje, ale czemu ma to służyć. Chcesz być „pierekowcem” polskiej duszy – nie jestem fanem tego, co robi dziś polska prawica, przypisywanie mi wiary w wariacki typ prawicy jest absurdalne. (…) Buduj sobie nowego Polaka, konstruuj proniemiecką endecję, ale nie dekonstruuj historii. Żeby się zmierzyć z krwią, trzeba mieć twarde karty historyczne. Ty ich nie masz. Ty po prostu chcesz nas wychować i używasz tych postaci i sytuacji jako przykładu – żeby wygrać wybory, trzeba się zdystansować do tego, co zrobili Polacy w 1939 roku. To nieuczciwe — mówił Zaremba. Robert Mazurek zwrócił z kolei uwagę na to, czy udałoby się uratować polskich Żydów, gdybyśmy poszli w sojuszu z Hitlerem. Niemcy zabili 3 mln polskich Żydów, jakim cudem czy okolicznością polityczną wytłumaczyłbyś, że Polska uratowałaby 2 miliony Żydów? To nie jest tak, że mamy 100 tys. Żydów, o których się można targować. Rozumiem, że możemy mówić o tym, że 3 mln Żydów w Polsce są nieistotne, ale trzeba to powiedzieć — ocenił. Zaremba odpowiadał: Do pewnego momentu może udałoby się ocalić, ale wzięlibyśmy czynny udział w eksterminowaniu Żydów z innych krajów. (…) Decyzja o tym, byśmy szli z Hitlerem nie byłaby podjęta, by ratować polskich Żydów. Ale to, że osłanialibyśmy Holokaust – byłoby konsekwencją decyzji pójścia z Hitlerem — stwierdził. Zaremba mówił również o tym, że można krytykować polskie państwo przedwojenne, ale w mniej agresywny sposób. Wskazywał przy tym przykład książek Alexandry Richie i jej krytycznych książek o Powstaniu Warszawskim. Zdaniem dziennikarza „wSieci” to jednak zupełnie inna literatura niż ostre tezy Ziemkiewicza czy Zychowicza ws. 1939 i 1944 roku. Nie ma radości z tego, że krew została przelana. Ale chciałbym być pewnym, że to partia szachów, a tak nie jest – to nie są decyzje Roosvelta czy Churchilla, którzy siedzieli w pokoju z mapami. To była decyzja w zupełnie innych okolicznościach. (…) Richie jest krytyczna, ale w ten sposób, że można podejmować polemikę. Zychowicz wie wszystko – że Okulicki był alkoholikiem i ruskim agentem. To rzecz straszna, na tym poziomie nie będę dyskutować. Jeśli ci ludzie – mówię o Piotrze Zychowiczu – mówią, że ich obrażam, to wolę obrazić Zychowicza niż bohaterów. Okulicki zginął w więzieniu sowieckim – może warto zachować się ciszej nad tymi trumnami — mówił publicysta „wSieci”. I dodawał: Jeżeli panowie wzięli się za rozliczanie tamtych ludzi, to na nich ciąży przywołanie nowych argumentów. Rzecz nie w faktach – bo te są te same – ale w interpretacji — stwierdził. Kończąc debatę, obaj rozmówcy zakończyli małym podsumowaniem. Historia naprawdę wygląda inaczej niż w micie. Ten mit był kiedyś pożyteczny, w tej chwili należy go rewidować i przymierzyć do faktów. On nie jest prawdziwy. A jeżeli nie odpowiada prawdzie i nie jest skuteczne w polityce, to dlaczego mamy oddychać tym mitem? Dlatego że starszych ludzi to rani? Sorry, jeżeli mamy rozmawiać o historii, to nie ma to nic do rzeczy — mówił. Zaremba ripostował: Jaki mit podważasz? Nie ma na tej sali nikogo, kto sądziłby, że Polska wygrała II wojnę światową. Stawiasz sobie fikcyjną tezę. Pytanie jest inne: czy znamy optymalny, wspaniały scenariusz alternatywny? Ja twierdzę, że dopóki się go nie przedstawi, to pochopne i obcesowe krytykowanie jest nie w porządku. A i gdy ci starsi ludzie żyją, to brałbym pod uwagę ich świadectwa — zakończył. ZOBACZ RELACJĘ WIDEO (Blogpressu) Z DEBATY. ——————————————————————————————— Polecamy „Dzieje Polski” autorstwa Andrzeja Nowaka. Publikacja dostępna na stronie:

Adam Gessler - the head of the family - is called the Midas of Polish restaurateurs. Creates a culinary theater in front of guests. His places and concepts were written by, among others New York Times, The Sunday Times and The Guardian, awarded at the International Expo Fair for the best snack in the world.

09:22 Przeczytajcie - [link] Książka spoko, podobnie jak autorka. Na mnie zrobiła mega wrażenie, ma pojęcie, jest normalna, przygotowana. No i wyszedł jej temat, który nie był jeszcze poruszany odnośnie do Hitlera. Konkret.
Przed śmiercią krzyczeli: "Precz z Hitlerem!", "Precz z faszyzmem!", "Niech żyje Polska!". Nieudana ucieczka Próba ucieczki pięciu więźniów miała miejsce 27 października 1944.
Rodzice 26-letnej Rosy Sauer odeszli, a jej mąż Gregor walczy na wojenie. Zubożała i samotna podejmuje decyzję opuszczenia rozdartego wojną Berlina, by zamieszkać z teściemi na wsi. Wydaje jej się, że znajdzie tam schronienie. Pewnego ranka do ich dzwi pukają esesmani, aby oznajmić jej, że została powołana do bycia testerką Hitlera: trzy razy dziennie, ona i dziewięć innych kobiet udają sie do tajnej siedziby Hitlera w Wilczym Szańcu, aby próbować jego potraw, zamin on to do jedzenia tego, co mogłoby je zabić, degustatorki zaczynają dzielić sie na dwie grupy: fanatyczki lojalne Hitlerowi oraz kobiety takie, jak Rosa upierające się, że nie są nazistkami, pomimo tego, że każdego dnia ryzykują własne życei dla Hitlera. W pewnym monęcie wszyscy zaczynają się zastanawiać, czy stoją po złej stronie historii.
qCJEzK. 22 48 296 494 388 88 57 146 237

przy stole z hitlerem